..:: ELIXIR | Gry Fabularne(RPG) | Gry Komputerowe(cRPG) | Fantastyka | Forum | Twoje Menu Ustawienia
    ORBITAL MENU
    » Neuroshima
    » Świat
    » Bohater
    » Rozrywka
    POLECAMY

     SZUKAJ
    » Mapa serwisu
>NASZE STRONY
 MAIN
:: Strona Główna
:: Forum
:: Chat
:: Blogi

 GRY FABULARNE
:: Almanach RPG
:: Neuroshima
:: Hard HEX
:: Monastyr
:: Warhammer
:: Wampir
:: D&D
:: Cyberpunk2020
:: Earthdawn
:: Starwars
:: Arkona

 GRY cRPG
:: NWN
:: Baldurs Gate
:: Torment
:: Morrowind
:: Diablo

 FANTASTYKA
:: Literatura
:: Tolkien
:: Manga & Anime
:: Galeria

 PROJEKTY
:: Elcards
:: Chicago

Cerber


Północna część Stanów, w jakiejś niedalekiej odległości od linii frontu, to niezbyt ciekawe miejsce. Łatwiej tam, niż gdzie indziej o zabłąkaną rakietę w łeb, mutanty, pieprzone maszyny, pole minowe czy bandę zabijaków, którzy rozwalą ci łeb za buty, "bo słońce dzisiaj wcześnie wzeszło".

Najgorzej jest jak trafisz w miejsce, które jest po drodze Molochowi. Wtedy to masz dopiero przesrane. Tak jak ja miałem. Na szczęście wyrwałem się stamtąd w porę i teraz mogę się cieszyć kurna "spokojnym" życiem gdzie indziej. Słuchaj jak to było...

Kilkadziesiąt mil na zachód od Detroit. Stara elektrownia, którą garść zapaleńców wynajętych przez wpływowych ludzi z Detroit miała doprowadzić do ładu i najlepiej - odpalić. Wątpliwe to jak dla mnie się wydawało, ale co mnie to - ja robiłem tam jako eskorta wraz z dwoma tuzinami innych zabijaków.

Pierwszy tydzień minął średnio/do dupy. Oprócz kilku garstek mutantów, jakiejś zabłąkanej maszyny czy też stada zmutowanych ptaków, które srały na nas wybuchowym gównem, nic ciekawego się nie działo. Chłopaki montowali tam ile fabryka dała, ponoć pierwsze oględziny wykazały, że coś się może i będzie dało zrobić. Dzień za dniem leciał.

Pod koniec drugiego tygodnia chłopaki uruchomili zasilanie wewnętrzne w części kompleksu elektrowni, ale następnego dnia coś się niestety zjebało i szlag trafił wszystko. Jedyna pociecha z tego była taka, że uruchomili przy okazji jakieś nagłośnienie i można było sobie pokrzyczeć przez jakieś przerośnięte wersje mikrofonów. Nasi podłączyli do tego żelastwa wygrzebany szlag wie skąd odtwarzacz i zapuścili muzę. Na kasecie było nagrane w kółko "Love me tender" Beatlesów, ale co tam. Zawsze to jakieś miłe urozmaicenie.

No i muza grała w zasadzie non stoper i to dość potężnie, tak że myślę, że może i okoliczne ćwoki z jakichś wioch i miasteczek też usłyszeli co nieco.

Wtedy jeszcze nie wiedziałem, że cały ten motyw z muzą, to był jeden z największych błędów w moim życiu (bo ja to wymyśliłem, ehhh).

Cholera! Następnego dnia zrobiło się gorąco. Ściągnęły do nas chyba wszystkie okoliczne mutanty, przebywające w promieniu kilkudziesięciu mil. Zjawiło się też stadko maszyn i zaczęła się rzeź. Żeby było weselej, to zarówno jednym, jak i drugim coś się wyraźnie popieprzyło, bo nawalali równie uparcie do nas co między sobą i nawzajem. Całą okolicę spowiły tumany kurzu, echa eksplozji i strzałów niosły się po starej elektrowni aż miło.

Ale to jeszcze nie wszystko. Wtedy stało się coś jeszcze. To właśnie wtedy zobaczyłem go po raz pierwszy i mam zajebiście wielką nadzieję, że ostatni. Na wzgórzu nieopodal pojawił się mutant, maszyna czy sam Moloch we własnej parszywej osobie - chuj go wie.

Fakt, że był to największy drań jakiego w życiu widziałem, każdy lider dawnych drużyn koszykarskich mógłby mu zrobić laskę na stojąco. Oprócz tego, że miał trzy głowy, trzy wielkie paskudne łapy i trzy nogi (z czego jedna chyba robiła za ogon), to trudno było zauważyć, gdzie zaczyna się jego zielonkawe cielsko, a gdzie cały metal i blacha. Jakby tego było mało nosił na plerach największego gnata jakiego w życiu widziałem. A jak jebnął nim między nawalających się mutantów i maszyny, to została tam tylko czarna dziura, bo wszystko inne wyparowało.

Chłopaki mówili, że to był laser czy plazma, szlag wie. Ochrzciliśmy go Cerber. Kiedy skończył z resztkami mutantów i maszyn ruszył w naszą stronę.

Wszyscy sraliśmy w gacie, zaczęliśmy walić w niego ze wszystkiego z czego się dało, ale pech chciał, że w końcu skończyła nam się amunicja.

Wszyscy zaczęli spierdzielać i ja też nie miałem zamiaru zaliczyć się do wyjątku, ale fakt faktem, że nieco się ociągałem. Jakaś dziwna myśl w tej mojej tępej pale kazała mi poczekać kilka sekund dłużej. I co zobaczyłem? Ten bydlak wziął nasz magnetofon i polazł w siną dal...

No kurwa - nie wiedziałem, że Moloch lubi Beatlesów! Nie wiedziałem, że mutki też ich lubią. A ten Cerber to chyba z choinki się urwał...


Corwin.
komentarz[2] |

Komentarze do "Cerber"



Musisz być zalogowany aby móc oceniać.
© 2000-2007 Elixir. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Designed by Corwin Visual
Engine by Khazis Khull based on jPortal
Polecamy: przeglądarke Firefox. wlepa.pl

Wykryto nieautoryzowany dostęp!!!

   PATRONUJEMY

   WSPÓŁPRACA

   Sonda
   Czy interesują cię raporty z sesji NS?
Tak!
Nie.
A co to?
Musisz być zalogowany aby móc głosować.

   Top 10
   Pasożyty
   Hibernatus (....
   Yakuza
   FATEout
   Legia Cudzozi...
   Pistolet Maka...
   Łowca - dzień...
   Neuroshimowe ...
   Śpiąca Królew...
   Bo kto umarł,...

   Statystyki
userzy w serwisie:
gości w serwisie: 0

   ShoutBox
Strona wygenerowana w 0.018707 sek. pg: