..:: ELIXIR | Gry Fabularne(RPG) | Gry Komputerowe(cRPG) | Fantastyka | Forum | Twoje Menu Ustawienia
    ORBITAL MENU
    » Neuroshima
    » Świat
    » Bohater
    » Rozrywka
    POLECAMY

     SZUKAJ
    » Mapa serwisu
>NASZE STRONY
 MAIN
:: Strona Główna
:: Forum
:: Chat
:: Blogi

 GRY FABULARNE
:: Almanach RPG
:: Neuroshima
:: Hard HEX
:: Monastyr
:: Warhammer
:: Wampir
:: D&D
:: Cyberpunk2020
:: Earthdawn
:: Starwars
:: Arkona

 GRY cRPG
:: NWN
:: Baldurs Gate
:: Torment
:: Morrowind
:: Diablo

 FANTASTYKA
:: Literatura
:: Tolkien
:: Manga & Anime
:: Galeria

 PROJEKTY
:: Elcards
:: Chicago

Bar "U Cassidy'ego"


Bar "U Cassidy'ego" prowadzony jest, wbrew nazwie, przez Panią Cassidy.

Sama Pani Cassidy, takoż wbrew nazwie nie jest wdową po Cassidy'm, tylko trzydziestoletnią awanturniczką, która znalazła opuszczoną knajpkę, za wyjątkiem starego kundla i masy szkodników.

Ponieważ w ciągu tych kilkunastu lat po wojnie, autostrady na powrót zaczęły się roić od podróżnych, na brak klientów nie narzekała i mogła rozbudować interes.

Bar leży niedaleko miasteczka "New Shiny Hope".

Jest to mały, ale przytulny i dobrze urządzony budyneczek. Dobrze uszczelnione okna (część nawet z szybami) zapewniają spokój i wytchnienie od piasku, zimna czy deszczu. Część drewnianego przybytku obudowana jest cegłami, reszta obita blachą. Nad drzwiami wisi szyld przedstawiający wąsatego Teksańczyka ze strzałą w kapeluszu - bywalcy mówią o nim, że to sam Pan Cassidy. Na jego temat powstało już wiele legend i mitów.

Najciekawszy z nich, to chyba opowieść o tym, jak Cassidy po pijaku złapał autostop i ocknął się w Nowym Jorku, tuż przed tym, jak zleciała tam pierwsza bomba.

Jest też wersja, że pewnej nocy wybrał się na polowanie na dzikie psy i napotkał Nocnego łowcę... którego oczywiście usiekł, jednak w ciemności pomylił drogę i wleciał do leja po bombie. Oczywiście, po pijaku, bo jakżeby inaczej. Jeśli zaś obie wydają ci się nieprawdopodobne, to natychmiast ci powiedzą, że Cassidy po rozgromieniu całego najazdu gangersów, wsiadł na konia i zaczął za nimi gonić i tak aż do San Francisco. Tak, wtedy też był pijany.

W wymyślaniu tych historyjek lubuje się wielki murzyn, ochroniarz, emerytowany w 2020 z przymusu, imieniem Pearl Jones, zwany przez znajomych "Perełką". Mimo że jest wielki i silny, da się z nim naprawdę porządnie podyskutować na wiele tematów...

Sama Pani Cassidy, mająca naprawdę na imię Moira Newell, chętnie przygarnęła tego poczciwego człowieka - zawsze tu siedzi z braku lepszego zajęcia, pije swoje piwko na swoim miejscu przy kominku i zabawia gości.

Przybytek ma dwa piętra i spory garaż, mogący pomieścić do 5 aut. W ogródku za barem hodowane są warzywka i owoce, oraz pasie się tam Koza Betty i koń Simpson, ponoć prywatny środek transportu Pana Cassidy'ego.

Wszędzie tam biega stary Razzeford, wielgachny i stary kundel.

Parter budynku to spora sala, jakieś 5x7 m kwadratowych. Jest tu mało okien, jedno w rogu sali, wychodzi na podwórze, trzy frontowe na autostradę. Reszta jest zabita deskami i zakryta futrami i kocami.

Na wprost znajduje się mały szynkwas, zbity z beczek i desek. Za nim barek, kupiony od wędrownego handlarza meblami, którego trzy dni po zakupie zastrzelili gangerzy, gdy się odlewał.

Stąd też jego furgonetka, cztery stoliki i dwanaście krzeseł znalazły się na wyposażeniu przybytku, zastępując wysłużone meble po Cassidy’m.

Część krzeseł się rozleciała, kilka zostało obitych materacami. W dwóch rogach sali znajdują się ciepłe rozkładane fotele, zaś po prawej od wejścia jest mały blaszany piecyk, poszerzony, obmurowany kamieniami i zamieniony w kominek. Na szczycie tej konstrukcji uwielbia wylegiwać się Hades - czarny kot Moiry, która, jak łatwo zauważyć, przepada za zwierzętami. Z samym Hadesem wiąże się ciekawa historia...

Pewnego razu, kiedy Moira buszowała w ruinach w okolicach Pensylwanii, tak się skupiła na grzebaniu w ruinach, że nie zauważyła jak zapadł zmrok. Jak na złość, baterie w latarce się wyczerpały i świeciły strasznie słabo.

Sama okolica słynęła z obecności Alaham i Whiamingo, tak więc Moira właściwie mogła już sobie kopać dołek i strzelać w łeb - zagubiona wśród ruin, i bez dobrej broni oraz w ciemnościach miała znikome szanse.

I wtedy zjawił się Hades - wielki, czarny kocur, o oczach w dwóch kolorach - jednym białym, drugim zielonym. Moira, zrezygnowana, poczęstowała go mimowolnie szczurem z patyka, ten zaś posiliwszy się, poszedł swoją drogą.

I wtedy Moira postanowiła iść za zwierzakiem. Ledwo co dostrzegała czarny kształt zwinnie myszkujący wśród ruin, jednak jakoś udało się jej nie spuszczać go z oczu. W końcu opuściła jakoś niebezpieczny obszar. Ku jej ogromnemu zdziwieniu, nie napotkała żadnej bestii ani mutanta. Hadesa też nigdzie nie było. Przypomniała sobie, że gdzieś tutaj, nieco za ruinami, parkowała swojego pickupa. Kiedy wreszcie odnalazła auto, wsiadła do niego i popędziła byle dalej od tego strasznego miejsca...

Następnego dnia, z samego rana, zauważyła, że jakiś czarny mruczący kłębuszek śpi sobie spokojnie na pace jej pickupa...

Podłoga baru, wyłożona szmatami, resztkami dywanu i zbita z desek kryje pod sobą pewien sekret...

Pan Cassidy był przemytnikiem, z Meksyku sprowadzał nielegalnie alkohol i tanie papierosy. Kiedy rozpoczęły się niepokoje i pojawiło się na ulicach sporo wojska, zamelinował cały towar w piwniczce swojego baru. Jest tam teraz coś koło setki skrzyń z piwem i od groma butelek tequili oraz kilkadziesiąt kartonów z papierosami, w żelaznych hermetycznych skrzyniach z napisem "Bank Organów - Texas". Cassidy miał fantazję.

Drugie piętro to mieszkanko moiry, sypialnie dla stałych bywalców i dwa wakaty dla szczęśliwców. Atrakcją baru jest mała biblioteczka, jednak książki z niej Moira wydaje bardzo surowo i tylko zaufanym klientom.

Na jednej ze ścian wisi poroże Łosia, ubitego zgadnijcie-przez-kogo-oczywiście-po-pijaku. Jest tu też plakat z filmu Pulp Fiction i inny, przedstawiający Wuja Sama z bombowcami B2 w tle. Na ścianach wisi też pięć sztucerów, wszystkie z wyjątkiem jednego schrzanione. O jedną ze ścian baru oparta jest dziwna rzecz - wielgachny neon, przedstawiający palącego kowboja, łapiącego autostop, dokładnie takiego, jakiego świsnęli trzy lata temu z Vegas. Dziwne...

Z innych ciekawych rzeczy jest tu wielka korkowa tablica z pinezkami, tuż nad ladą - są tu wywieszane ogłoszenia, listy, wiadomości.

W Barze podają zwykle jajka na boczku, kotlety ze świstaka, wołowinę, rosół oraz mielonkę. DUŻO mielonki. Ceny umiarkowane, a jeśli się zaprzyjaźnisz, to masz prawie za darmo.

Do tego woda, piwo, nieco samogonu i kilka butelek przedwojennej brandy.

Sama Moira to ruda babeczka, która mimo trzydziestki nie straciła nic ze swego dziewczęcego uroku. Ubrana w żółty podkoszulek z logo Żółwia Moryca i dzwonowate, wysłużone dżinsy.

Wiecznie wesoła, zadziorna i ciekawska. Mimo że ogólnie jest ufna wobec ludzi i nie waha się im pomagać, nie przeszkadza jej to w trzymaniu obrzyna, deserta i dwóch granatów pod ladą. W końcu, jak lubi mawiać, każda kobieta miewa złe dni.

Poza kotem, psem, koniem, murzynem i właścicielką, bar ma jeszcze kilku stałych bywalców.

Juan Cortez Pinochett, który ogłosił się samozwańczym dyktatorem Kolumbii i Kuby.

W rzeczywistości nie bardzo wygląda na dyktatora - brak jednego oka i obu rąk nie zachęca ludzi do posłuszeństwa, nie dodaje też ani uroku, ani majestatu.

Siedzi wiecznie przed szklanką tequilli, na swoim wysłużonym wózku inwalidzkim. Od czasu do czasu zbiera się, żeby wybełkotać kilka zdań o potędze władzy absolutnej, a potem znowu markotnieje. Ukrywa pewien sekret - przed wojną, kiedy jako młody oficer uciekał z Kuby po upadku rządu Castro, do USA zabrał ze sobą pamiątkę - jedną z nuklearnych walizek Fidela.

Gdzieś ją ukrył, możliwe że niedaleko - każdy może się tego dowiedzieć, jeśli tylko umiejętnie będzie czytał między wierszami pijackiego bełkotu.

Przesiaduje tu także Lester McLincoln, były manager zespołu wyścigowego z Detroit. Sam pochodzi z Vegas, ale do Miasta Wiecznego Wyścigu zawitał marząc o karierze w Lidze.

Niestety, szybko wplątał swój zespół w wewnątrz-ligowe machlojki i podczas jednego z ustawionych wyścigów, w którym jego team miał mieć lekką awarię, wszyscy pieprznęli o betonową ścianę - jak się potem Lester dowiedział, spece lekko przesadzili z rozkręcaniem układu kierowniczego. Teraz, załamany, targany wyrzutami sumienia, po wyjechaniu z Detroit przesiaduje "U Cassidy'ego", topiąc smutki w litrach piwa.

Równie ciekawą personą jest Krokodyl Bundy - dziki traper prosto z Miami. Właściwie nie tyle traper, co chudy, przepalony grassem człowieczek doczepiony do wielkiej maczety.

Uciekł mu kiedyś taaaaaaaaaaki krokodyl - pewnie wzorem Pana Cassidy'ego polazł na polowanie kompletnie schlany, mimo to zarzeka się, że gadzina miała dwanaście metrów i prawie ją miał...

Jeśli dotrzesz kiedykolwiek do Baru Pana Cassidy'ego, na drodze stanowej do Detroit, przy miasteczku New Shiny Hope - wpadnij tam, zamów piwko, posłuchaj opowieści o pijanym kowboju i wrzuć na ruszt nieco fasoli z puszki. Nie zapomnij rzucić resztek Razzefordowi pod stół i daj suty napiwek uroczej Moirze.

No i łyknij lokalnego folkloru, koleś, bo naprawdę warto!


The_Ezekiel.
komentarz[1] |

Komentarze do "Bar "U Cassidy'ego""



Musisz być zalogowany aby móc oceniać.
© 2000-2007 Elixir. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Designed by Corwin Visual
Engine by Khazis Khull based on jPortal
Polecamy: przeglądarke Firefox. wlepa.pl

Wykryto nieautoryzowany dostęp!!!

   PATRONUJEMY

   WSPÓŁPRACA

   Sonda
   Czy interesują cię raporty z sesji NS?
Tak!
Nie.
A co to?
Musisz być zalogowany aby móc głosować.

   Top 10
   Pasożyty
   Hibernatus (....
   Yakuza
   FATEout
   Legia Cudzozi...
   Pistolet Maka...
   Łowca - dzień...
   Neuroshimowe ...
   Śpiąca Królew...
   Bo kto umarł,...

   Statystyki
userzy w serwisie:
gości w serwisie: 0

   ShoutBox
Strona wygenerowana w 0.020024 sek. pg: