..:: ELIXIR | Gry Fabularne(RPG) | Gry Komputerowe(cRPG) | Fantastyka | Forum | Twoje Menu Ustawienia
    ORBITAL MENU
    » Neuroshima
    » Świat
    » Bohater
    » Rozrywka
    POLECAMY

     SZUKAJ
    » Mapa serwisu
>NASZE STRONY
 MAIN
:: Strona Główna
:: Forum
:: Chat
:: Blogi

 GRY FABULARNE
:: Almanach RPG
:: Neuroshima
:: Hard HEX
:: Monastyr
:: Warhammer
:: Wampir
:: D&D
:: Cyberpunk2020
:: Earthdawn
:: Starwars
:: Arkona

 GRY cRPG
:: NWN
:: Baldurs Gate
:: Torment
:: Morrowind
:: Diablo

 FANTASTYKA
:: Literatura
:: Tolkien
:: Manga & Anime
:: Galeria

 PROJEKTY
:: Elcards
:: Chicago

Muzyczne Knajpy Detroit #1



Słowem wstępu

Nie lubię dłużyzn, więc powiem prosto z mostu. Fajnie mieć w mieście knajpkę, do której wraca się po każdej przygodzie i w której można spokojnie rozpoczynać następną. Nie szarą, bezpostaciową norę, z włochatym Meksem w przepoconym T-shircie, ale miłą spelunę z klimatem. Moim skromnym zdaniem nic tak nie daje klimatu grze jak muzyka, przedstawiam więc krótki cykl poświęcony lokalom, w którym jeszcze coś gra.

Druga sprawa - wszystkie informacje to plotki, ile w nich prawdy zależy od MG (jak wszystko na tym parszywym świecie).

"U Boba":

Bar "U Boba" jest jedną z bardziej znanych knajp w strefie Sand Runnersów. Prowadzi ją Bob (trudno było się domyśleć?) - ślepy od dziecka rastafarianin. Nikt nie wie skąd Bob pochodzi, krążą ploty, że jest sprzed wojny. Wiecie, zamknął się w lodówce, żeby poczekać aż ktoś będzie mu mógł operować oczy. Mniejsza z tym. Bob twierdzi, że jest z Jamajki, ale przy obecnym stanie tej wyspy i białej skórze Boba to mało prawdopodobne. Bob zresztą cały czas upiera się, że jest czarny... Nikt go do tej pory nie wyprowadził z błędu. Kiedyś próbowaliśmy, ale Bob uznał, że sobie jaja robimy...

Co do samego baru. Jest on umieszczony w budynku, który przed wojną był najlepszym sklepem jubilerskim w Detroit. Podczas ataku zrobił się taki burdel, że nikt nie zauważył jak wszystkie błyskotki zniknęły (swoją drogą pewnie złodzieje teraz plują sobie na ręce, że nie wzięli żarcia albo lekarstw). Najlepsze, co zostało po sklepie, to wielkie pancerne szyby frontowe (nie wiem, z czego są zrobione, ale przetrzymały wojnę) i naprawdę solidne drzwi. Nie dziwię się Bobowi, że wybrał ten lokal na założenie interesu - przy składowaniu takiej ilości marihuany w jednym miejscu lepszym wyjściem byłby tylko bunkier. Na wprost od wejścia, pod ścianą, znajduje się solidny dębowy bar. Stojące przy nim stołki są pamiątką po wyprawie, jaką Bob odbył do zrujnowanej kliniki farmaceutycznej, po czym odkrył z kumplami, że to fabryka mebli. Stoliki i krzesła ustawione chaotycznie są już gorszej jakości. W lokalu non stop leci reggae (głównie nieśmiertelny Bob Marley) z dwóch umieszczonych nad barem głośników. Wszelakie napoje Bob podaje w szklankach wykonanych specjalnie dla niego przez znajomego szklarza.

Usługi "U Boba":

- Marihuana - od 5 do 20 gambli za skręta (w zależności od gatunku)
- Faja wodna - 50 gambli za godzinę wypożyczenia (jedna z niewielu działających) + cena towaru
- Fifka od Jacka - 20 gambli (w końcu szkło)
- John Brown - nic innego jak bimber... pędzony podobno z trawki, ale kto tam wie - 2 gamble za kolejkę
- Herbatka - zgadnijcie, co tak naprawdę Bob parzy... - 25 gambli za imbryczek
- Buffalo Soldier - sprowadzana z Teksasu Whisky, podobno ulepszana specjalnymi destylatami z ulubionej roślinki Boba - 15 gambli za kolejkę
- Piwo - od 2 do 5 gambli za pół litra

Dziwaki i Dziwactwa:

Bob
Ma około 38 lat. Ubiera się jak typowy rastafarianin - żółto-czerwono-zielona czapeczka, ciemne dredy, jakaś kolorowa narzuta i czarne okulary, by zasłaniały jego zamglone oczy. Na ogół Bob jest wesołym człowiekiem z pokojowym usposobieniem, pełny chill out, jak on to mówi. Jeżeli go spotkasz, masz 80% szansy, że właśnie pali skręta. Pozostałe 20% jego życia do doglądanie roślinek (stoją na gablocie za jedną z szyb) i spanie.

Dziwactwa:
- "Nikt nie zabija barmanów" - powiedział ktoś kiedyś i w przypadku Boba miał rację... Nieważne, jaka strzelanina wybuchnie u niego w barze czy na ulicy - on i tak nie oberwie, kule będą śmigać obok niego, a on nadal będzie wycierał swoje pieprzone szklanki i żaden pocisk go nawet nie draśnie!
- "Panie Barman! Rzuć Pan setkę!" - Bob jest cholernie zręczny. Rzuca i kręci tymi swoimi butelkami, że nawet nie wiesz, kiedy ci nalewa.
- Przeszłość - jak już wspominałem, nikt nie wie skąd Bob pochodzi. Pojawił się w mieście jakieś 8 lat temu... Pokręcił się trochę z bandą najemników, a potem założył swój interes u Sand Runnerów - chyba klimat mu odpowiadał. Wiadomo, że Bob, mimo ślepoty, nieźle sobie radzi z poruszaniem, dobrze rzuca wszelakiego rodzaju przyrządami i zna jakąś diabelską sztukę walki będącą połączeniem tańca i szpanerskiego wpierdolu (czy jakoś tak). Bob ma wielu przyjaciół, z których najlepszym jest chyba stary szklarz Jack. Barman kiedyś uratował mu życie, a Jack odwdzięczył się ładnym kompletem szklanek - wzruszające, nie?

Johnny Piekarz
Jeden z bardziej porąbanych Sand Runnerów. Gość ma coś około 28 lat, pochodzi z Nowego Jorku, gdzie też wstąpił do wojska. Ładne hasła okazały się bujdą i Johnny szybko wstąpił do oddziału, który chwilę potem osiedlił się w Detroit... Jest on silnie zbudowany, ma długie do ramion włosy, które wiąże z tyłu w kucyk albo splata w drobne warkoczyki, na jego twarzy wiecznie widać kilkudniowy zarost. Ubiera się jak typowy dezerter - nosi bojówki, koszulkę bez rękawów i słusznej wielkości nóż w pochwie na pasku. Potrafi nim rzucać naprawdę bardzo szybko... Dlaczego piekarz? Kiedyś podczas pościgu przez Downtown zatrzymał się nagle by kupić świeże ciasteczka. Po piekarni mało, co zostało, Schultz dostał ciężkiej kurwicy, a Johnny'emu nic się nie stało. Tak, palił przed tą akcją i tak, często pali dalej. Chłopak miał ciężkie dzieciństwo i teraz odreagowuje, choć trzeba przyznać, że na prochy odporny jest jak mało kto. I to na wszystkie! Bo chociaż Johnny najbardziej lubi trawę, to czasami eksperymentuje z innymi specyfikami. Na co dzień Johnny jest zadowolonym z życia młodym człowiekiem albo skacowanym wrakiem... zależy od pory dnia.

Dziwactwa:
- "Łap!" - Johnny lubi swój nóż, rzuca nim często, a trafia zawsze. Czasami po prostu podrzyna gardła, ale zwykle rzuca. Zawsze będzie chciał zabrać swój nóż, jeżeli gdzieś utknie (na przykład w jakimś denacie). Oprócz tego nawet nie rzucaj kośćmi, kiedy Johnny robi coś z nożem, w prezencie od Mamusi Neuroshimy dostał dożywotnie jedynki na wszystkich kościach związanych z nożem.
- "Nie, nie jestem z Miami" - Johnny często zachowuje się jakby pochodził z Florydy. Lubi pływać, atakować z zaskoczenia w kamuflażu, no i lubi swój nóż...
- "Piekarz" - Johnny dużo pali, ciało ma odporne, ale psychika - inna sprawa... Johnny zawsze będzie zachowywał się najbardziej brawurowo jak tylko może, chyba, że będzie się zachowywał jak żywy trup... Na kacu prawdziwe zombie.
- "Żołnierz" - Johnny umie walczyć, nie traktuj go jak zwykłego ćpunka z nożem - po pierwsze, to prawdziwy wojownik, a nie podrzędny Szczur, po drugie, to bardziej nóż z człowiekiem niż człowiek z nożem.



KuDłatek.
komentarz[5] |

Komentarze do "Muzyczne Knajpy Detroit #1"



Musisz być zalogowany aby móc oceniać.
© 2000-2007 Elixir. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Designed by Corwin Visual
Engine by Khazis Khull based on jPortal
Polecamy: przeglądarke Firefox. wlepa.pl

Wykryto nieautoryzowany dostęp!!!

   PATRONUJEMY

   WSPÓŁPRACA

   Sonda
   Czy interesują cię raporty z sesji NS?
Tak!
Nie.
A co to?
Musisz być zalogowany aby móc głosować.

   Top 10
   Pasożyty
   Hibernatus (....
   Yakuza
   FATEout
   Legia Cudzozi...
   Pistolet Maka...
   Łowca - dzień...
   Neuroshimowe ...
   Śpiąca Królew...
   Bo kto umarł,...

   Statystyki
userzy w serwisie:
gości w serwisie: 0

   ShoutBox
Strona wygenerowana w 0.018053 sek. pg: